Przed położeniem się spać, chodzę po mieście
Po brudnych, zadymionych uliczkach
Spotykam ludzi uprzejmych obojętnością
I tych nieuprzejmych z zasady
Trudno zdecydować, których jest więcej
Spijam ze źródeł złe i dobre wody
Lata przyzwyczajeń
.
Mijam, muskam obolałe tynki
Liszaje i wyrwy
Posiniaczone oczy, ciała, wewnętrzne organy
Po przebytych chorobach, urazach, wypadkach
Budynków, ulic, krajobrazów
I samych ludzi — takich samych
Ale sprawniej restaurowanych
.
Chłepczemy własną krew, jak mleko oseski
Marudzimy i toniemy w bezmiarach alkoholu
Chodzimy znerwicowani lub w transie, depcząc, po czym popadnie
Ze studzien-klatek, rozdartymi megafonami, wydzieramy się w proteście
.
Przeciw osamotnieniu
Rozstrojeni
.
I jak parowozy wypuszczamy dym za dymem
Poprzez nikotynę naciągając ciepło istnienia
Kominy rosną nad dachami, urwanymi kikutami
Wiatry o wymyślonych imionach, przewracają śmieci
Napełniane zapachy wybuchają eko-bombami
.
Błyskawice lecą z okien — doniczka i gumka ze staniczka wraz z przekleństwami
Żmije pompują wodę do wanien, gdzie gwar wodospadów i malców
Małpy z kuchennymi nożami i pawie z zapalniczkami
Wystają ze schodów
Nieporozumienia i niezrozumienia
.
Zapach zwietrzałego chleba, wszędobylskiego kurzu, moczu, wilgoci i nikotyny
Żygowiny — na wyspie
Senne babcie
Opuszczone domy
Sny narkomanów
Spuszczone z otwartych drzwi i okien
Liście
Zapachy gotujących się zup
Halucynogenne patchworki nieszczęścia i powodzenia
Nietoperze cichutko spadające
Na lekkim wietrze
Szczury-domy
Domy-szczury
Leniwe i sprytne koty
.
Nagle milknie cała okolica
Od stop-klatki ciężko ruszyć
.
To nic
Po prostu
Już tak jest
Zdania opadły na gorący piasek
Nikt nie jest radosny
Ale też nie ma gruntownie żałobnych
Sylwety, osoby, mumie, rzeźby
.
Burzą się w sobie
Nie stać ich na komunikację, na rozmowę
Mimo że ustawicznie pipczą w smartfony
Mielą młyny, mielą — kod kulturowy świadczy o istnieniu
.
Kod kulturowy dzierga się jak umie
Niech więc, święć się, błądź rozumie
.
Naciągają na skronie powłokę zmarnowania
Palcami ze spierzchniętą skórą: poprawiają, modelują
Ja uciekam
.
Gdy wracam do siebie, łatwiej zasypiam
I śnię o suszących się jak pranie
Płatach skóry
Zdartych na zawołanie przyszłych pokoleń
W ogóle mnie to nie przeraża
Moja skóra zgnije
Nie mam tatuaży
_
ManEQuin Cabaret